niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 2



Niemal natychmiast zrywam się z łóżka. Cholera jasna. Głupi pieprzony sen. Czy to się nigdy nie skończy? Wzdycham. Wsuwam kapcie na gołe stopy, a na ramiona satynowy szlafrok. Po cichu, aby nikogo nie zbudzić, wychodzę z pokoju i idę do kuchni. Muszę napić się wody.
Cholera. Kolejny pieprzony sen. I zawsze o tym samym. Za jakie grzechy.
Odkręcam butelkę z gazowaną wodą i wlewam ją do szklanki. Wypijam jednym haustem, przez co się krztuszę i zaczynam kaszleć. Za szybko.
Patrzę na zegarek – 2.06 Raczej już nie zdołam zasnąć.
- Sen? – przymykam oczy. Czyli się nie udało. Powoli obracam się w kierunku Jamie'go, który stoi w drzwiach i uważnie mnie lustruje.
- Ciężki dzień? Chcesz się napić? – próbuję jakoś zmienić temat, lecz wiem, że nic nie wskóram.
- Chodź tu. – mój przyjaciel rozwiera ramiona, a ja wtulam się w niego jak w misia.
Nie muszę przy nim niczego udawać. Jestem sobą. A on to rozumie i akceptuje. Akceptuje wszystkie moje wady. Zna mnie jak nikt inny. A Diego? Zapomniałaś? Odpycham od siebie nieprzyjemne myśli. Nigdy nie zapomnę. Nie mogłabym. Tak jak nie zapomnę tego snu. Prawdziwego snu.
- Przestań – głos wyrywa mnie z rozmyślań – Przestań tyle myśleć.
Wtulam się mocniej w jego objęcia, a on przyciska mnie do siebie, zakleszczając w stalowym uścisku.
- Kocham Cię, braciszku – mówię i wiem, że się uśmiecha na te słowa.
- Ja Ciebie też, siostrzyczko. Ja Ciebie też – kręci powoli głową i rozluźnia zacisk – Jest późno. A Ty jutro idziesz do pracy. Chodźmy spać.
- Czy Ty coś sugerujesz? insynuujesz
- A, chciałabyś? – porusza zabawnie brwiami
- Wal się, idioto.
- Czyli awansowałem z brata na idiotę? Super. – mówi ironicznie
- Zajmij się lepiej swoją blondyną – uśmiecham się jednoznacznie, a on patrzy na mnie zdezorientowany. Mam Cię.
- Nalejesz mi wody?
- Ohhh, miśku, niesamowicie potrafisz zmieniać temat, nawet tego nie zauważyłam – mówię sarkastycznie.
- Ale ja mówię serio.
- Takie bajeczki możesz wciskać Lu, ale nie mi. A skąd wiem? Ja wiem wszystko, kochanie. Zacznij się do tego przyzwyczajać – mówię, klepiąc go po policzku – Dobra, ja spadam na górę. Tylko proszę, bądźcie ciszej, nie chcę aby wszyscy wiedzieli co robicie w łóżku. I nie tylko w nim zresztą – chichoczę, a on robi się cały czerwony.



Mrucząc wszelkie znane mi przekleństwa, przeszukuję szafę w poszukiwaniu idealnego stroju. W nocy zasnęłam, nie nastawiając budzika, a tak zaklinałam, że nie pójdę spać. I wszystko szlag trafił. Po kilku żmudnych minutach, stwierdzam, że nie mam się w co ubrać. Markotna siadam na podłodze i wołam Olgę, moją gosposię, która po chwili zjawia się obok mnie. Patrzy na mnie zdziwionym wzrokiem. No tak musi to wyglądać komicznie, ja siedząca na podłodze z podciągniętymi kolanami pod brodą i naburmuszoną miną. Ale w tej chwili mam to gdzieś.
- Nie mam się w co ubrać, Olguś. Pomóż – mówię żałośnie.
- Nie masz się w co ubrać? – pyta z sarkazmem, a dłonią przejeżdża po pełnej szafie markowych rzeczy. Kiwam głową, potakując. Wzdycha po czym wychodzi, a ja idę za nią ciekawa dokąd zmierza. Kieruje się korytarzem do jednego z pokoi gościnnych, a z szafy wyjmuje prześliczny zestaw w kolorze fioletu.
- Ohhh, Oluś. Jesteś boska. – piszczę i przytulam ją – Okej, muszę lecieć. Pa. – muskam szybko jej policzek i wychodzę, nie pozwalając na zrobienie najmniejszego gestu.
Olgitę poznałam, gdy skończyłam szesnaście lat. Od początku bardzo mi pomagała i doradzała w wielu sprawach. Jest dla mnie jak ciocia, trochę nadopiekuńcza i za bardzo troskliwa, ale kochana. Do dzisiejszego dnia dziękuję moim rodzicom za to, że ją zatrudnili. A teraz pracuje dla mnie i choć minęło tyle lat dalej nazywa mnie swoją małą kruszynką.
Szczęśliwa wkładam na siebie ubranie i maluję się. Wyglądam nieźle. Ale co innego można powiedzieć jeśli wszystko zrobiłam w przeciągu piętnastu minut? No nic. Wychodzę z łazienki i zbieram kartki, które dziwnym trafem znalazły się na podłodze. Musiałam w nocy je zabrać z gabinetu, a zasypiając upuścić. Wkładam wszystko do teczki i zerkając czy niczego nie zapomniałam, opuszczam pokój. W drodze do windy łapię moją ulubioną torebkę i krzyczę, że wychodzę.
Droga na podziemny parking zajmuje mi kilka minut. Ale co się dziwić, mój apartament znajduje się na ostatnim piętrze wieżowca. Wychodzę z blaszanego pudła i kieruję się do jednego z moich ulubionych samochodów Audi R8. Kocham szybkie samochody. Ferrari, Lamborghini, Audi, Porsche. Ta adrenalina, która buzuje w żyłach, niebezpieczeństwo i zawrotna prędkość.
Wsiadam do czarnego pojazdu i wyjeżdżam z budynku, zakładając okulary przeciwsłoneczne.
Zjeżdżając na autostradę, kieruję się na północ. Telefon umieszczam na specjalnym miejscu i dzwonię do Francisco, który po chwili odbiera.
- Francisco, to ja. Będę za jakieś dwadzieścia minut. Jeśli mogę Cię prosić kup mi kawę i rogalika, nie zjadłam śniadania, a wiesz jaka jest Olga – oboje się śmiejemy.
- Nie ma sprawy, kochana. Starbuck?
- Jak zawsze wiesz co lubię, do zobaczenia – rozłączam się nie czekając na odpowiedź.
Zwiększam prędkość i zmieniam pas ruchu, po kilkunastu minutach dojeżdżam pod budynek ze szkła i oddaję kluczyki młodemu chłopakowi, który patrzy z zachwytem na moje cacko. Daję mu hojny napiwek i zadowolona wchodzę przez ogromne drzwi do mojej firmy.
Od progu wita mnie rój ćwierkających i latających ptaszków. Bez nich, życie tutaj było by mniej przyjemne. A tak wszyscy są szczęśliwi, jakoś tak każdy jest weselszy mając w okół siebie cząstkę przyrody. Nabieram w garść odrobinę jedzenia i wyciągam rękę, dzięki czemu podlatują do mnie i skubią nasiona. Przyglądam im się przez chwilę, po czym gwiżdżę nawołując mojego ukochanego jastrzębia, który siada mi na ręce odstraszając inne ptaszki.
- Hej, kochanie – obok mnie zaraz zjawia się Francisco, całuję go w policzek na powitanie, na co odpowiada mi uśmiechem.
Razem kierujemy się do windy, która zawozi nas na najwyższe piętro, skąd idziemy na sam koniec korytarza. Wchodzimy do gabinetu, gdzie zajmujemy swoje miejsca. Większość moich pracowników pracuje na innych piętrach, tutaj pracują tylko najlepsi. Jedyną osobą, która siedzi w moim gabinecie najdłużej, jest Francisco. Czasami, gdy tak o tym myślę, fajnie by było jakby był ze mną cały czas w pomieszczeniu. Ale tak szybko jak ta myśl przyszła, tak samo szybko, a może i szybciej odeszła. Potrzebuję prywatności. Nawet w firmie. Chwili relaksu, gdy wiesz, że nikt Ci nie przeszkodzi. A do tego te ataki. Bardzo rzadko się zdarzają i mój przyjaciel o nich wie, ale nigdy mnie nie widział i niech tak lepiej pozostanie.
- Mogę Cie o coś zapytać – głos bruneta, wyrywa mnie z moich rozmyślań. Uśmiecham się do niego zachęcająco – Znasz tamtego faceta?
- Którego? – pytam nie rozumiejąc o czym, albo raczej o kim mówi.
- Sobota, rano – przenoszę się z myślami do tamtego weekendu. Praca. Spotkania. Grecy. Szpital. Park. I... O, kurde. Jeśli się nie mylę chodzi mu o tamtego dupka.
- Nie, nie znam i wolę go nie znać – syczę, patrzy na mnie zdziwiony – Przepraszam. Po prostu zachował się strasznie, to znaczy...
- Zrobił Ci coś? – pyta, a jego oczy zachodzą mgłą. On się o mnie martwi? To jest, takie dziwne, ale i słodkie jednocześnie. Kręcę głową.
- Nie. Powiedziałabym Ci gdybyś dał mi skończyć. Tak jak zawsze, gdy czas mi na to pozwala, biegam sobie po parku. Na piątek zapowiadali burze, a ja taka głupia wyszłam z domu. Po kilku godzinach, chciałam zadzwonić po taksówkę, ale telefon zostawiłam gdzieś w mieszkaniu, więc wracałam pieszo. A, że było ciemno to się zgubiłam. Znalazłam się na jakimś pustkowiu. Dziwnym trafem, przejeżdżał tamtędy ten dupek, więc wsiadłam do jego samochodu i kazałam mu jechać. Nie wiem jak, ale zasnęłam mu na ramieniu. Gdy się obudziłam byłam w jego domu. Zachował się jak ostatni dupek, zapewne pomyślał, że jestem dziwką, która czeka na jakiegoś faceta do pieprzenia za kasę – wzdycham – Resztę mniej więcej znasz. A teraz lepiej opowiadaj jak czuje się Pablo.
- Tini...
- Ohhh, no przecież mnie nie zgwałcił – śmieję się, na co mrozi mnie wzrokiem – No dobrze, już dobrze. Proszę nie mówmy już o tym.
- Jak chcesz, ale jakby coś się stało, zawsze możesz na mnie liczyć. Wiesz o tym, prawda? – w odpowiedzi uśmiecham się dość nieśmiało. Nie lubię gdy ludzie mówią mi takie rzeczy. Sama potrafię o siebie zadbać.
- Potrzebny mi będzie kosztorys budowy mostu zasilanego przez baterie słoneczne, ahh, no i pamiętaj, że jutro wylatuję - zniesmaczona kręcę głową i włączam swojego IMac'a - Nie wierzę, że zgodziłam się.
- Oj, nie marudź. Wystarczy, że będziesz stała, kłaniała i ładnie uśmiechała się.
- Skarbie, jak jesteś taki mądry, to poleć tam za mnie. Rodzinka się ucieszy.
- O, nie... Nie zrobisz tego.
- O, tak. Jedziesz ze mną. Odrzutowiec będzie czekał już o ósmej, nie spóźnij się. Byłam kilka dni temu u Espinosy. Dalej nie powiedziałeś mi, czego wczoraj dowiedziałeś się.
- Nic nowego w zasadzie. Kilka żeber połamanych, dwumiejscowe złamanie ręki i tak dalej. Ogólnie czuje się o wiele lepiej. Naprawdę nie musisz się martwić. Wszystko będzie dobrze.
- To moja wina, powinnam bardziej zabezpieczyć moich pracowników wobec ich potrzeb, każdego indywidualnie. Okej, zajrzę jeszcze do niego przed wyjazdem. Potrzebujesz mnie do czegoś?
- Nie, możesz lecieć - podnoszę się z fotela i wychodzę z pomieszczenia. Gdy znikam z pola widzenia Francisco i innych asystentek, biegnę jak najszybciej do łazienki. Moja głowa. Siadam na podłodze, przyciskając ją do podkulonych nóg. Jak to boli.
__________________________________________________________

Za Wami moi Kochani kolejny rozdział, który liczę, że Wam się spodoba. Taki średni wyszedł, ale jest lepszy od jedynki (tak myślę), a to już coś. Jak wiecie (lub nie) w następnym będzie przyjęcie i tu spojler, pojawi się pewna osoba, która będzie dość ważna. No to chyba tyle chciałam przekazać.
Bardzo dziękuję za takie cudowne komentarze pod jedynką. Każdy bardzo mnie cieszy i sprawia, że nie mogę przestać się uśmiechać. Okej, Miśki, lecę oglądać Sisi. Kocham Was :*
Tini♥

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Genialny, Cudowny, Boski.. <33
      Jestem cholernie ciekawa co wydarzyło się kiedyś Violce. Na tej imprezie pewnie pozna Leona ^^ No i fajnie.
      Naprawdę bardzo fajny pomysł na opowiadanko. Zapowiada sie ciekawie wiec z niecierpliwością będę czekać na następne rozdziały.
      Życzę weny, miłego dnia i czekam na next kochana :** ^^

      Usuń